• Mia i niespodziewany problem XXI wieku

        • Prolog

          Tej nocy mój sen skończył się nagle i od razu poczułam dziwny lęk. 
          Gombrowicz napisałby, że Był to lęk nieistnienia, strach niebytu, 
          niepokój nieżycia, obawa nierzeczywistości. Coś się wydarzyło…Coś 
          co mogłam zaakceptować tylko jako sen.   
          Właśnie. Te uczucia…ten strach, niepokój. 
          Te wszystkie emocje, których nigdy dotąd tak mocno nie 
          odczuwałam, zaczęły powoli odchodzić w niepamięć. Tak jak sen, 
          który po powrocie na jawę, bezpowrotnie znika.

          Rozdział I

          Leżałam w łóżku.

          Ciepły podmuch wiatru dostał się przez otwarte okno mojego pokoju. Poczułam słaby zapach róż, które zasadziłam wraz z mamą w zeszłym roku. Jak dobrze, że udało mi się ją namówić, abyśmy zasadziły je tuż pod moim oknem! Naprawdę pięknie się rozrosły, szkoda tylko, że nie są białe…

          Otworzyłam oczy. Ujrzałam nad sobą biały sufit. Spojrzałam w prawo, na wielkie okno.  

          W dzieciństwie często przesiadywałam na jego parapecie, przyglądając się pracy mamy w ogrodzie i wypatrując wiewiórek, które od czasu do czasu wspinały się na sosny u naszych sąsiadów. Tak często tam siedziałam, że tata postanowił zamienić zimny parapet w pełnoprawne siedzisko przy oknie z masą poduszek. Prawdę mówiąc, jest to najlepsze miejsce do czytania książek.

      • Konkurs literacki

      • Utrata rzeczywistości wirtualnej, czyli jeden dzień z życia ludzkości pozbawionej Internetu.

        • II miejsce w konkursie

        • Był to lęk nieistnienia, strach niebytu, niepokój nieżycia, obawa nierzeczywistości.

          Minęło tyle lat, a ja ciągle to pamiętam. Jakby to było wczoraj. Jeden dzień potrafi tyle zmienić. Obrócić nasz świat o sto osiemdziesiąt stopni. Tylko jeden dzień wystarczył, by moje życie całkowicie się zmieniło. Ale czy tego żałuję? Nie, raczej nie...

          Blask, zapewne pochodzący zza okna mojego pokoju, dręczył moje oczy. Nie pozwolił mi dłużej spać. Wstałem z łóżka i podszedłem do parapetu. Moim oczom ukazał się piękny obraz. Na czarnym niebie widniały świecące, zielono-różowe linie. Pomyślałem, że śnię. Widok był niesamowity. Przypominał zorzę polarną, którą widziałem na zdjęciach, które moja mama mi przywiozła, gdy była na wyjeździe służbowym na Antarktydzie. Przetarłem oczy i dalej nie dowierzałem. Jak w Polsce może być zorza polarna? Pobiegłem do pokoju moich rodziców, lecz gdy tam dotarłem, nikogo w nim nie zastałem. Zacząłem cicho szukać ich po całym domu, by nie obudzić swojej młodszej siostry. Po przejrzeniu parteru oraz pierwszego piętra, udałem się na poddasze. Wtedy zauważyłem ich. Rodzice byli wpatrzeni w magiczne niebo i notowali coś na kartkach.